Niedzielny poranek. Podnoszę rolety. Mokro, ale nie pada i niebo utkane z porozrywanych chmur. Błękitne plamy mrugają zachęcająco. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji, zwłaszcza, że listopad jak dotąd upływał pod dyktando chłodnych i mglistych szarości. Nieśpieszne rodzinne śniadanie i w końcu wskakuję na rower. Na zegarku 10:30 … w sam raz, by zacząć cieszyć się zapowiadanym słońcem w samo południe. Jadę na Mników i Szklary, potem trochę szutrów na wierzchowinie Jury, wizyta w Dolinie Prądnika, by przez pagórki ze wsiami Szyce i Ujazd znów wjechać w dolinę Wisły. Nieco ponad 5 godzin radochy. Dzień kończy piękny zachód słońca, a ja zawijam do domu, na obiad …

Nad Wisłą

W dolinie Mnikowskiej

Wzgórze 504 w okolicach Jerzmanowic.

Lubię patrzeć w niebo …

Szutrowy odcinek między Jerzmanowicami a Murownią.

W dolinie Prądnika.

Zakręt ul. Polnej nad Pietraszówką.

W dolinie Wisły.

Bursztynowy Kraków.
Zdjęcia: telefon SG4 + PhotoScape