Debiut na dystansie 500 km – maraton „Piękny Wschód”.
Piątek. Po nocnym opadzie deszczu miasto tonie w kałużach. Zjadam śniadanie, dopinam ostatnie torby i wyprowadzam rower. Przez moment ustaje deszcz. Jadę na miejsce zbiórki „grupy krakowskiej”, w której jestem wraz z M.arkiem, Lunatykiem i Tyskiem. Pod blokiem m.arka upychamy…
Więcej