Dystans: 141 km
Czas jazdy: 6h:32min
Podjazdy: 1705 m
Trasa: https://www.strava.com/activities/590592056
Po kilku dniach rozbratu z rowerem, nie licząc jednego treningowego wypadu pod Kopiec Kościuszki, w końcu udało się wyjechać za miasto. Co prawda plany na wyjazd z sakwami zmuszony byłem przełożyć na połowę czerwca, ale na szczęście okolice Krakowa oferują na tyle różnorodne trasy, że nie powinienem się nudzić w najbliższych dniach 😉 „Wycieczka” po części miała być przypomnieniem dobrze znanych już miejsc, choćby z wypadów wspinaczkowych, czy zeszłorocznych wyjazdów mtb, po części zaś szansą na poznanie nowych terenów. Głód podjazdów sprawił, że trasę ułożyłem tak, by zaliczyć ich w miarę dużo, a możliwość zjazdu z asfaltu w boczne drogi, pozwoliła włączyć w jej krętą linię kilka odcinków szutrowych i piaszczystych. Uznałem również, że szósta rano, to odpowiednia pora by wyruszyć i bez nadmiernego „zaginania się” wrócić przed transmisją kluczowego etapu Giro d’Italia :-).
… Szybko dojeżdżam do Batowic, w północnej części Krakowa i zjeżdżam do Raciborowic. Skręcam w lewo i płaskim dnem doliny Dłubni jadę przez Książniczki do Młodziejowic. Ten płaski odcinek kończy się ponownym skrętem w lewo i ostrym podjazdem na wzniesienie wsi Komora, gdzie szybko przecinam pustą jeszcze krajową 7-kę. Lekko wznoszącą się ulicą Graniczną dojeżdżam do Górnej Wsi. Lubię ten przyjemnie pofalowany krajobraz południowego skłonu Wyżyny Małopolskiej; liczne obniżenia dolinne i rozdzielające je wzniesienia o wyrównanych wierzchowinach. Mokry asfalt na niezwykle stromym i zacienionym zjeździe do doliny Garliczki zmusza do większej koncentracji. Po chwili znów podjeżdżam, tym razem na wzniesienie z drogą wolbromską, skąd przez Korzkiew zjeżdżam w nieco głębsze obniżenie doliny Prądnika. Rosnące drzewa tworzą kapitalną ramę dla drogi, która ginie w ich cieniu. Nie chce mi się zatrzymywać dla tego kadru, więc już po chwili zaczynam podjazd ul. Wesołą na szczyt wzniesienia ze wsią Szyce i drogą olkuską (krótkie, ale sprężne 8%). Jakoś nie mogę znaleźć rytmu i czuję, że tyłek jeszcze nie dogadał się z siodełkiem …
Po przekroczeniu drogi nr 94 zaczyna się zasadnicza część Parku Krajobrazowego Dolinek Krakowskich. Najpierw zjazdy do wylotu doliny Kluczwody i wsi Ujazd, potem niezwykle malowniczy trawers skłonem Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, pomiędzy doliną Bolechowicką a Kabylańską. W Karniowicach mijam stare grusze, pod którymi dawno temu kryliśmy się przed deszczem wracając ze wspinania i czekając na ostatni bus do Krakowa. Za Kobylanami decyduję się na podjazd szosą wprost do Będkowic. Przejazd pobliską doliną Będkowską, jest co prawda o niebo bardziej malowniczy, ale robiłem go już wiele razy. Na przystanku, przy sklepie zatrzymuję się na krótko; znikają banan z batonem, poza tym wypijam sporo izotoniku. Słońce mocniej przypieka, chowam się w cieniu. Ta chwila regeneracji była mi potrzebna, bo znów jedzie mi się o wiele lepiej. Plan na najbliższą część trasy jest taki, by przeciąć górne partie Doliny Będkowskiej, minąć wzniesienie Wzgórza 502 („Grodzisko”) i dojechać do Jerzmanowic, skąd długim zjazdem przez Dolinę Szklarki dostać się do wsi Dubie.
Przyjemnym, drobnym szutrem osiągam dno doliny Będkowskiej, tuż obok Łabajowej Skały. Wspinacze już działają. Szutrowy odcinek kończy się po krótkim podjeździe i dalej, wygodnym asfaltem, kręcąc na wprost i lekko w górę mijam Wzgórze Grodzisko (zwane również Wzgórzem Skała lub Wzgórzem 502). To drugie co do wysokości wzniesienie na Jurze Krakowsko – Częstochowskiej kulminujące na wysokości 513 m n.p.m. Nieopodal wznosi się, skąpany w słońcu piękny mur skalny Fiali. W Jerzmanowicach trzymam się kierunku północno-zachodniego i po wjechaniu na wylesiony garb o wysokości 450 m n.p.m. skręcam w lewo. Przede mną 10 km zjazd, najpierw po wzgórzach, a potem dnem doliny Szklarki, do jej połączenia z doliną Racławki we wsi Dubie.
Wjazd w dolinę Racławki przyjmuję z wielką radością; porzucam asfalt i wkraczam w przyjemny chłód bukowego lasu. Gliniasta i kamienista ścieżka wije się, to lewym, to prawym zboczem doliny. Wąskie mostki umożliwiają przejazd nad potokiem. W dolinie jestem sam, celebruję więc ciszę i spokój tego miejsca.
W Paczółtowicach znów wjeżdżam na asfalt. Droga wznosi się w kierunku Racławic, a następnie skręca w lewo i płytką, nieckowatą doliną wyprowadza na wierzchowinę Jury w okolicach Zawady. Na ten piękny szosowy odcinek, składa się niezbyt wymagający podjazd. Na skraju lasu skręcam w lewo i zaczynam 10 km offrodowy fragment wiodący przez Zawadę i dalej na zachód do wsi Gościniec. Najpierw po szutrach, potem gliniasto-kamienistą drogą, pod koniec po piachu, przez niewielkie zwydmienia porośnięte lasem. Tempo spada, ale w sumie to już połowa trasy i nie za bardzo jest sens gdziekolwiek się spieszyć.
Leśna ścieżka kończy się na drodze 791, w którą skręcam w lewo. Nowym asfaltem szybko wjeżdżam do wsi Lgota, skąd zaczyna sie 10 km zjazd przez Filipowice w obniżenie Rowu Krzeszowic i dolinę rzeki Dulówki. Po drodze mijam jeszcze Paryż, najpierw Górny, potem Dolny …
Nieco na zachód od nowej drogi, którą przecinam autostradę rozciąga się skraj Puszczy Dulowskiej, ja jednak kieruję się na południe. Przede mną wzgórza Alwerni i Rudniański Park Krajobrazowy położony w południowej części Garbu Tenczyńskiego. Kompleksy leśne: Las Orlej i Czarny Las oraz dolina potoku Rudno cieszą oko. Po chwili zatrzymuję się, by porozmawiać przez moment z jadącym z przeciwka sakwiarzem. Okazuje się, że jest Anglikiem, który zwiedza nasz kraj od ponad tygodnia. Zazdroszczę mu dalszych planów … Podjazd do wsi Zalas, to w zasadzie ostatnie większe wzniesienie, dalej będzie już „z górki”. Po prawej, wśród drzew majaczy kopalnia porfiru, za którą zaczyna się zjazd w dolinę Sanki.
Dochodzi 12-sta więc na drogach pojawia się znacznie więcej rowerzystów. Prosta z Mnikowa do Kryspinowa, to zresztą znany, 6-km „testowy odcinek”, gdzie wykręca się średnie powyżej 45 km/h. „Nie tym razem”, ale i tak jedzie mi się świetnie. Nad zalewem masa ludzi, a z okolicznych barów dochodzą zapachy grilla. Błyskawicznie robię się głodny … Nad Wisłą uciekam na drogę rowerową poprowadzoną lewym obwałowaniem rzeki. Przegorzały. Wawel. Kazimierz. Dąbie. Park Lotników. Do początku transmisji z Giro d’Italia mam jeszcze ponad godzinę czasu, w sam raz by zaliczyć prysznic i zjeść obiad :-).
bardzo klimatyczna trasa. Zazdroszczę Ci nawet tego jednego dnia, a tak a propos jechałeś bardzo blisko mojej rodzin
https://www.google.pl/maps/place/Roko/@50.1458998,19.6964605,480m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x4716f76bc9dcd3bd:0xf5b200a805e059ce!8m2!3d50.145605!4d19.6979165?hl=pl
Oooo … dobrze wiedzieć, zaglądnę kiedyś 😉