5 rano. Budzik. O dziwo zrywam się z łóżka ochoczo. Gorący prysznic, kawa, dwie bułki na słodko i trochę twarogu z syropem klonowym. Jem na stojąco, ubieram się i wybiegam. Udało się wyjechać o 5:30… Trochę wieje, mży, temperatura ledwie kilka kresek powyżej „zera”. Dogrzewam się kurtką. W Nowej Hucie tradycyjnie nieco mocniej pada. Ciągle jest ciemno i pusto. Po godzinie miarowego kręcenia melduję się w Niepołomicach. Kilka zdjęć i już są … niecierpliwe myśli o ucieczce do Puszczy. W końcu skraj lasu. Pachną sosnowe metrówki, pachną całe zręby, a potem pachnie las: wilgocią mgielną, jesienią, grzybami. Spłoszone sarny przebiegają przez asfalt. Długa prosta Aleja Żubrowa i krótka myśl o ognisku, herbacie, metalowym kubku. Zatęskniłem. Skręt w prawo. Zaczynam rekonesans, bo to dla mnie nowy fragment. Puszcza jak lekko pomarszczony, kolorowy obrus. Przeskakuję nad autostradą, mijam Rabę i po chwili jestem w Bochni. Pada mocniej, ale wiem, że podjazd do Brzeźnicy i dalszy fragment do Nowego Wiśnicza rozgrzeją mnie wystarczająco. Jeszcze światła. Jeszcze jakiś skręt nie tam gdzie trzeba. Jadę. W Brzeźnicy stary kościół, w którym dawno temu byłem raz na mszy. Dawno … Brzeźnicka ścianka zakończona szutrem, pierwsze 10% tego dnia. W końcu Wiśnicz i przerwa na słodycze. Świetnie się jedzie pomimo chłodu i deszczu. Wybieram boczne drogi: mozaika nawierzchni, kilka ścianek, zimne zjazdy, ostre skręty. W końcu deszcz przechodzi w mżawkę. Na szczytach Beskidu Wyspowego śnieg, a w sadach już chyba ostatnie zimne jabłka, czerwone, na gołych gałęziach. Przed Piekiełkiem robię w tył zwrot. Do Krakowa 70 km ciągłej huśtawki góra-dół, zjazd-podjazd, ciepło-zimno, szybko-wolno. Zeruję się. Resetuję tydzień. W tej ciszy, w końcu pojawia się muzyka: jakieś avant-popowo-jazzowe plamy. Sklejam je ze sobą. Ostry podjazd pod Kobylec, po którym zatrzymuję się w lesie. Ściągam kurtkę, zakładam rękawki i bezrękawnik. Zjazd nad Rabę przewiewa mnie co prawda do kości, ale już po chwili robi się ciepło. Na drogach pustki. I znów wraca muzyka …
Może zdarzyć się wszystko …